Na rynku muzycznym ukazała się niedawno nowa EPka zespołu Placebo - B3. To najbardziej wyczekiwane przeze mnie pięć piosenek ostatnich dwóch lat.
Placebo oznacza po łacinie będę się podobał. Nadając w 1994 roku taką nazwie rockowo-alternatywnej grupie, można powiedzieć, że Brian Molko (wokalista) i Stefan Olsdal (gitarzysta) już na początku skazali ją w pewien sposób na sukces. Przez długi czas jej szeregi zasilał także perkusista - Steven Hewitt, ale na początku 2008 r. został on zastąpiony przez Steve'a Forresta. Brytyjski zespół rozpoczął karierę od supportowania Davida Bowiego, wkrótce po tym okrzyknięto go glamrockową wersją Nirvany, a kontrowersyjny wizerunek przysporzył mu tylu entuzjastów, ilu wrogów. Placebo nagrało do tej pory 6 albumów studyjnych, których sprzedaż przekroczyła pułap 12 milionów egzemplarzy.
B3 to pierwsze wydawnictwo zespołu na rynku muzycznym od czasu Battle for the Sun z
2009 roku. Zapowiada ono nowy, pełnowymiarowy album, który zgodnie z
zapowiedziami ma się ukazać jeszcze w tym roku. Na EPkę składa się pięć
piosenek, a w tym: cztery nowe i jeden cover.
![]() |
Okładka B3 |
Doskonale pamiętam mój pierwszy zachwyt piosenkami Placebo ponad dwa lata temu. Kiedy usłyszałemI.K.W.Y.L, poczułem dokładnie to samo, co wtedy. Jeśli miałbym wybrać najlepszy utwór na płycie, bez wahania wskazałbym właśnie ten - bardzo dynamiczny, wyrazisty, dorównujący hitom sprzed lat, a głos Briana idealnie do niego pasuje. Natomiast najsłabsze ogniwo to według mnie monotonne The Extra. Słuchając utworu, niemal do końca czekałem na rozwinięcie, finał, który jednak nie nastąpił. Długie Time is money jest przeciętne, ale jednocześnie na tyle dobre, że nie zaniża ogólnego poziomu EPki. Cover mógłby być całkiem dobrą pozycją, gdyby nie fakt, że to nie tylko nie ich autorska piosenka, ale został on do tego wykonany w identycznej aranżacji, co oryginał. Utwór świetnie nadawałby się do odgrywania na koncertach, ale z całą pewnością nie powinien znaleźć się na płycie. Jaki sens ma powielanie czegoś, co już kiedyś było?
W dzisiejszej erze muzyki rozrywkowej, B3 to zdecydowanie zbiór nie tylko dobrej muzyki, ale także tekstów. Patrząc przez pryzmat dotychczasowych osiągnięć muzycznych Placebo, mam jednak wrażenie, że to nie wszystko, co ci mogą zaprezentować słuchaczom. Tę EPkę traktuję jedynie jako przedsmak longplaya, mający przede wszystkim wzbudzić zainteresowanie odbiorców. I w moim przypadku właśnie tak się stało.
Zdjęcie okładki użyte w poście pochodzi z oficjalnej strony zespołu.
Nigdy nie byłam jakąś szczególną fanką Placebo. Raczej słuchiwałam ich od czasu do czasu za namową znajomych i to było wszystko. Ale teraz coś czuję, że B3 (o ile pozostałe piosenki z minialbumu są tak świetne, jak ta z początku posta) zatrzyma moją uwagę na trochę dłużej. I nareszcie wiem, co kupić na urodziny znajomej, która dosłownie wariuje na punkcie Placebo :)
OdpowiedzUsuńNiesamowicie się cieszę, że znowu można Cię tutaj znaleźć!
Słuchałam kiedyś Placebo... ahh............
OdpowiedzUsuń