kultura, społeczeństwo, lifestyle

15 kwi 2013

Bulwar Zachodzącego Słońca - W pułapce czasu

Sunset Boulevard to ulica w zachodniej części Los Angeles, będąca od lat ikoną kultury amerykańskiej Fabryki Snów. Rozciąga się ona od Figueroa Street w centrum miasta aż do nadbrzeżnego Coast Highway w Pacific Palisades, przebiegając m.in. przez takie dzielnice jak Beverly Hills, Brentwood czy Hollywood. 

To w tej ostatniej mieści się ogromna rezydencja, jakie to szaleni filmowcy zwykli byli budować w latach 20-tych XX w. Mieszka w niej Norma Desmond (Gloria Swanson) - zapomniana gwiazda niemych filmów, która od lat żyje w urojonym świecie wyobrażeń o własnej wielkości. Już dłuższy czas planuje ona powrót na szczyt za sprawą głównej roli w Salome - filmie na podstawie jej autorskiego scenariusza. Na duchu i w zamiarach podtrzymuje ją dawny szofer (a jak dowiadujemy się później, także były mąż) Max (Erich von Stroheim). Niespodziewanie w jej domu pojawia się uciekający przed wierzycielami scenarzysta, Joe Gillis (William Holden). Kiedy Norma dowiaduje się o wykonywanej przez niego pracy, nakłania go do pozostania w willi i dokonania korekty tekstu. Bankrutujący mężczyzna, nie mając gdzie się podziać, przystaje na propozycję. Z czasem angażuje się on w życie kobiety, ale spędza jednocześnie coraz więcej czasu z Betty Schaefer (Nancy Olsen), bliską mu znajomą z pracy. W pewnym momencie sprawy zaczynają przybierać nieoczekiwany obrót...

Gloria Swanson w finałowej scenie
Bulwar Zachodzącego Słońca to przykład zapomnianego już we współczesnej popkulturze filmu noir, czyli tzw. czarnego kina. Gatunek ten ma swoje korzenie w kinie gangsterskim i był rozwijany głównie w latach 40. XX w. oraz pierwszej połowie lat 50. XX wieku. Jego charakterystyczne cechy to m.in. złożona psychika bohaterów, brak jasnego podziału zarówno dobro i zło, operowanie silnymi kontrastami, a także unikanie moralizowania. Bulwar... idealnie wpisuje się w tę konwencję. Reżyser, legendarny Billy Wilder (nagrodzony już wtedy dwoma Oscarami), aby dodać swojemu dziełu dramatyzmu i autentyczności, w bardzo staranny sposób dobierał kolejnych aktorów do obsady.

Erich von Stroheim jako Max Von Mayerling

Erich von Stroheim, wcielający się tutaj w rolę Maxa, był niegdyś reżyserem, ale nieprzychylność krytyków i producentów zmusiła go do zaprzestania kręcenia. Kiedy stanęło przed nim widmo braku środków do życia, został aktorem. Nigdy nie zmienił on swojego niezbyt pochlebnego zdania o Hollywood, bo tam, jak to kiedyś powiedział, jesteś tak dobry, jak twój ostatni film*. Role epizodyczne obsadzono gwiazdami minionej epoki kina niemego. Sceną, która przeszła do historii jest partia brydża, kiedy to na ekranie pojawiają się: Anna Q. Nillson, H.B. Warner oraz Buster Keaton, wypowiadający wymowne pas.

Gloria Swanson gra naprawdę samą siebie. Tak samo, jak w przypadku Normy, jej kariera została lata temu gwałtownie przerwana. Jak na ironię, to właśnie Erich von Stroheim był współautorem Królowej Kelly (1939), niemego dramatu, który w znaczący sposób się do tego przyczynił. To ten jest też wyświetlany w jednej ze scen Bulwaru Zachodzącego Słońca.

Swanson to niekwestionowana królowa planu. Sposób, w jaki gra pochodzi jeszcze z epoki kina niemego, toteż opiera się głównie na mimice twarzy i gestach. Szczególne wrażenie wywierają ujęcia kręcone od dołu, a niski głos, jak również teatralność ruchów są w tym wypadku atutami jeszcze bardziej podkreślającymi sylwetkę jej postaci. Ta to całkowite przeciwieństwo oziębłego, powściągliwego w ruchach Maxa. Zastanowiłbym się czy to tak naprawdę on nie jest najbardziej bezwzględny ze wszystkich - działa chłodno, z opanowaniem oraz premedytacją. Mężczyzna poświęcił życie swojej madame, służąc i opiekując się nią, czy mógłby jeszcze istnieć bez niej? Gdyby ona odeszła, jego dotychczasowe życie także by się skończyło. W działaniu przypomina on nadopiekuńczą matkę, która zatrzymuje przy sobie na siłę dziecko, nie pozwalając mu się usamodzielnić, przez co świadomie je krzywdzi. Wciągnięty w zawikłany świat wielkiej Normy Desmond Joe Gillis to dla widza punkt odniesienia. Betty symbolizuje natomiast cichy głos rozsądku w tej krainie absurdu.

Co charakterystyczne dla filmu-noir, Bulwar Zachodzącego Słońca prezentuje grę kontrastów. Można niemal powiedzieć, że w nim dosłownie coś jest albo białe albo czarne. Jeszcze niedoświadczone postacie młodszych aktorów to odwrotności tych granych przez Glorię czy Ericha. Młody Joe Gillis dopiera rozpoczyna swoją przygodę z Hollywood, kiedy podstarzała Norma ma ją już za sobą. Mężczyzna bankrutuje i ląduje niemal na bruku, podczas gdy kobieta pławi się w największych luksusach. Można tak wymieniać bez końca. 

Ciekawostką jest, że pierwotnie w rolę Normy miała wcielić się Pola Negri. Ostatecznie nie zaangażowano jej przez wciąż zbyt słyszalny polski akcent.

Film został 11 razy nominowany do Oscara, w sumie zdobył 3 statuetki. Nagrodzono go także 4 Złotymi Globami.

Bulwar Zachodzącego Słońca jest produkcją przesadnie autentyczną, na swój sposób brutalną, jednak w każdym aspekcie bardzo ambitną. To mistrzowsko opowiedziana historia gwiazdy zamkniętej w pułapce czasu, która w ostatnią podróż postanawia zabrać też towarzysza niedoli i jednocześnie złożona opowieść o świecie, gdzie prawda miesza się z fikcją. Całości dopełnia doborowa obsada, jak również znakomity scenariusz, gra aktorska oraz tło muzyczne. Bulwar... jest jednym z największych skarbów starego kina - absolutna klasyka z czasem zyskująca jeszcze większego uroku, a także świadectwo okresu, który bezpowrotnie przeminął. Dziś już się nie kręci takich filmów.

* (ang.) In Hollywood - in Hollywood, you're as good as your last picture. - Erich von Stroheim

Kadry z filmu użyte w poście pochodzą ze strony Strathclyde Telegraph.

2 komentarze:

  1. Cześć, cześć! :)
    Odpowiadając na Twój komentarz, prywatnie jestem całkiem rozbita, ale przynajmniej przygotowania do matury ruszyły pełną parą i póki co idą bardzo dobrze. Obym tylko nie zapeszyła!

    A Bulwar Zachodzącego Słońca... Już jakiś czas zbieram się, żeby obejrzeć, ale albo nie mam czasu, albo oglądam setny raz Śniadanie u Tiffany'ego :) Kiedyś obejrzę, teraz moja motywacja jest silniejsza! :)

    Mnie też nie było na Twoim blogu niewiarygodnie długo (i - jak widzę - wiele się tutaj zmieniło!). Co u Ciebie słychać?

    OdpowiedzUsuń
  2. No hej :) Wysłałam Ci maila. Nie wiem czy doszedł - możliwe, że znowu coś skopałam w swoim roztargnieniu :)

    OdpowiedzUsuń

About Us

Categories

Block 1

Feature

Block 2

Slider

Film

Block 4

Literatura

Block 3

Search the site

Film

top ads

Latest

menu

social

Obsługiwane przez usługę Blogger.

Popular Posts

Obserwatorzy

Autor

Moje zdjęcie
Uczeń ostatniej klasy jednego z warszawskich gimnazjów. Bloguje już od 5 lat. Zakochany w starych hollywoodzkich filmach i Kalifornii, gdzie kiedyś zamieszka.

Blog Archive

Popular Posts